piątek, 5 lipca 2024

Joachim Knychała "Wampir z Bytomia"


   Cześć! Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszy postem na tym blogu. Seryjnym mordercą, którego sylwetkę chciałabym Wam dzisiaj przedstawić jest Joachim Knychała. Zyskał przydomki "Wampir z Bytomia" i "Frankenstein". Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie jest aż tak bardzo znany jak na przykład Zdzisław Marchwicki czy Edmund Kolanowski. Sama usłyszałam o nim dopiero jakieś 2 lata temu. Nie mniej uważam, że jego postać jest równie interesująca. Miłego czytania! :) 

   Zacznijmy od tego, że Joachim Knychała urodził się 8 września 1952 roku w Bytomiu. Jego dzieciństwo nie było zbyt szczęśliwe. Matka pochodził z Niemiec, a tata z Polski. Ten fakt nie podobał się jego babce, które drwiła z niego właśnie na podłożu narodowościowym. Między innymi nazywała go "polskim bękartem", a także biła go i karała za najdrobniejsze przewinienia. W szkole początkowo radził sobie całkiem dobrze, jednak z wiekiem zaczął rozrabiać i ledwo przechodził do następnych klas. Dopiero pod koniec szkoły podstawowej postanowił poprawić oceny, aby móc zrealizować swoje marzenie. Tym marzeniem było dostanie się do szkoły żeglugi śródlądowej w Kędzierzynie - Koźlu. Jednak przez jedną bójkę, która spowodowała obniżenie oceny z zachowania, musiał z tego zrezygnować. Postanowił, więc zostać i wybrał zawodówkę. Dokładniej, do Zasadniczej Szkoły Górniczej ze specjalnością górnik-mechanik. Jeśli chodzi o relacje z rówieśnikami to raczej trzymał się na uboczu, a inni też nie próbowali na siłę się z nim zaprzyjaźnić. Po szkole zaczął pracę na kopalni. W między czasie trafił do więzienia za gwałt zbiorowy. Odsiedział za to tylko połowę kary. Do samego końca twierdził, że wyrok jest niesłuszny, a on został wrobiony. Po wyjściu ponownie wrócił do pracy na kopalni, jednak już tym razem nie jako mechanik, ale jako cieśla. Nie przepadał za tą pracą, jednak wiedział, że potrzebuje pieniędzy na rozpoczęcie życia z przyszłą żoną Haliną. Jego hobby były książki. Pewien ksiądz jako prezent ślubny podarował mu Wspomnienia Rudolfa Hoessa, komendanta obozu oświęcimskiego. Postać tego okrutnego nazisty bardzo go fascynowała - głównie ze względu na jego dwojaką osobowość, z jednej strony bezwzględnego kata, a z drugiej kochającego męża i ojca. Skoro już wspomniałam o dzieciach to warto dodać, że Knychała doczekał się córki i syna. 

   Joachim Knychała w trakcie swojej morderczej działalności (1974-1982) zabił w sumie 5 kobiet i usiłował dokonać morderstwa na kolejnych 8. Wśród jego ofiar znalazła się 10 letnia dziewczynka. Joachim przyznał, że jego czyny były spowodowane nienawiścią do kobiet, która zrodziła się z powodu złego traktowania przez babkę. Mówił, że ofiary dobierał przypadkowo (z wyjątkiem ostatniej, ale do tego wrócę później). Ponad to, jak sam powiedział, zainspirował się działalnością "Wampira z Zagłębia". Udało mu się nawet zdobyć przepustkę i uczestniczyć w jednej z rozpraw Zdzisława Marchwickiego. Był, jednak zawiedziony, bo słynny morderca wcale nie straszył swym wyglądem i nie wyglądał na takiego, który mógłby dokonać tych wszystkich zabójstw. 

   Pierwszy atak Joachima Knychały na kobietę na szczęście nie zakończył się śmiercią. Jako narzędzia zbrodni użył młotek, jednak kiedy zobaczył, że to nie wystarczy, dalszych napadów dokonywał już przy użyciu siekiery. Napaść miała miejsce 3 listopada 1974 roku. Młoda kobieta, Maria B. została zaatakowana na klatce schodowej, kiedy wracała do swojego mieszkania. Sprawca uderzył ją mocno w głowę. Kobieta nie widziała kto zaatakował, ale swoim krzykiem wystraszyła napastnika, który zdążył zbiec. Życie uratowało jej to, że tego dnia włosy miała upięte w koka, a na głowę założyła beret. 

   Swojego pierwszego zabójstwa Knychała dokonał 19 września 1975 roku. Jego ofiarą padła 23 letnia Stefania M. Dziewczyna późną porą zaczepiła Joachima pytając czy ten by jej nie odprowadzić w okolice osiedla domków, gdzie mieszkali jej rodzice. Chwilę wcześniej pokłóciła się ze swoim chłopakiem, z którym mieszkała. Była w kiepskim stanie, płakała. Kiedy znaleźli się na ulicy Pod Kasztanami (Piekary Śląskie) wyjął siekierę i zadał jej cios w tył głowy. Okazało się, jednak, że uderzył za słabo. W tym momencie też Stefania pobiegła w kierunku pobliskiego budynku. Knychała ją dogonił i zadał kolejny cios. Tym razem niestety skuteczny. Straciła przytomność, a ten przeniósł ją na drugi koniec drogi i obnażył jej ciało. Joachim Knychała był zabójcą działającym na tle seksualnym, więc sprawiało mu przyjemność znęcanie się w sposób sadystyczny nad swoją ofiarą. Kobieta straciła przytomność i została znaleziona dopiero następnego dnia przez przypadkowych przechodniów. W tej chwili jeszcze żyła, ale niestety później zmarła nigdy nie odzyskując przytomności. 

   Jedną z okrutniejszych zbrodni jakiej dopuścił się Joachim, moim zdaniem, jest atak na dwie małe dziewczynki - 11 letnią Kasię i 10 letnią Halinkę. Niestety jedna z dziewczynek, młodsza, w wyniku tego ataku straciła życie. Zdarzenie miało miejsce 23 czerwca 1979 roku. Około godziny 17 dzieci powiedziały swoim mamom, że jadą na rowerach do lasu, aby pozbierać jagody. Kiedy długo nie wracały ich zaginięcie zostało zgłoszone na milicję. Do poszukiwań, oprócz milicjantów, dołączyli mieszkańcy osiedla Wieczorka, a także przypadkowi przechodnie. Zostały znalezione dopiero następnego dnia w okolicach cegielni w Kozłowej Górze. Obie były obnażone i posiadały liczne rany tłuczone głowy. W chwili odnalezienia Kasia jeszcze oddychała, więc jak najszybciej została przetransportowana do szpitala. To właśnie po tym zdarzeniu powstała grupa operacyjna o pseudonimie "Frankenstein", w której skład wchodził m.in podinspektor (obecnie) Roman Hula. W tym czasie, w Bytomiu  istniała już grupa operacyjna "Szóstka" badająca sprawy tajemniczych zabójstw kobiet - nazwa pochodzi od tego, że zabójca (Knychała) często jeździł linią tramwajową numer 6 (ciekawostka: ta linia dalej istnieje i dosyć często można ją spotkać w Katowicach). Na podstawie zeznań Kasi stworzono portret pamięciowy, który przedstawiał starszego mężczyznę. Po czasie okazało się, jednak, że dziewczynka odzyskawszy przytomność prawdopodobnie zapamiętała twarz milicjanta, który się nad nią pochylał. 

   Grupy "Frankenstein" i "Szóstka" zaczęły ze sobą współpracować. Nadal nie było nawet podejrzanego. A jakiekolwiek próby opublikowania czegokolwiek w prasie były surowo zabraniane przez przełożonych, aby nie wywołać paniki wśród społeczeństwa. W końcu, dopiero niedawno co powieszony został "Wampir z Zagłębia", a milicja nie mogła sobie pozwolić na kolejnego wampira. 

   Tak jak już wspomniałam wyżej, ostatnie zabójstwo Joachima Knychały znacząco różniło się od pozostałych. Jego ostatnią ofiarą była Bogusława Ludyga, siostra jego żony Haliny. Przyczyną tego zabójstwa było to, że Bogusia chciała powiedzieć Halinie o tym, że ma romans z Joachimem. W chwili śmierci miała 17 lat, a Knychała 30. Do zdarzenia doszło 8 maja 1982 roku. Ten dzień wyglądał następująco: po południu Joachim z Bogusią wybrali się na działkę do zagajnika, aby nakarmić króliki. W międzyczasie pożyczył od sąsiada kilof, bo w tym roku planował budować altankę na działce. Wielokrotnie przekonywał ją, aby nie mówiła żonie o romansie, ale ona była nieugięta. Kiedy dotarli na działkę Bogusia chciała sprawdzić czy już są krzaki bzu, ten odpowiedział jej, że niemożliwe, bo dopiero pąki są na drzewach. Wtedy, według tego co zeznał Joachim, Bogusia miała nazwać go durnym i powiedzieć jeszcze inne rzeczy. Nie lubił jak ktoś się z niego naśmiewał i strasznie go to denerwowało. Coś w nim pękło i zadał jej cios w tył głowy kilofem. Bogusia upadła na ziemię, a Joachim od razu pobiegł do domu po Halinę, a później poprosił kogoś o zadzwonienie po kartkę. Wszystko prezentował tak jakby to był wypadek. Milicjanci, jednak byli co do niego podejrzliwi i został aresztowany. 

   To nie był pierwszy raz, kiedy trafił do aresztu milicyjnego. Wcześniej w 1979 roku był już przesłuchiwany pod kątem zabójstw kobiet, ale nie udało się mu na tamten moment udowodnić niczego. Został wtedy zatrzymany ze względu na nieoficjalne zeznania kobiety, która padła jego ofiarą, ale udało jej się przeżyć atak, ponieważ sprawca został spłoszony przez przewóz pracowników kopalni. Zdążyła zapamiętać twarz napastnika. To do niej dotarł wspomniany wcześniej już Roman Hula i przekonał, aby opowiedziała co przeżyła. Był przesłuchiwany i okazywany innym kobietom - jedna nawet go rozpoznała, próbował ją zaatakować, kiedy spacerowała z dzieckiem. To, jednak okazało się za mało i musiał zostać wypuszczony. Przestraszył się i zaprzestał ataków aż do 1982 roku. 

   Z racji tego, że Roman Hula już dobrze znał Joachima Knychałę to jemu przypadło zadanie wydobycia od niego przyznania się do winy - na razie tylko w sprawie samej Bogusi. Dochodziło nawet do sytuacji, w których Hula zamykał się z nim sam na sam w celi i rozmawiał po kilka godzin, na różne tematy, aby zdobyć jego zaufanie. Oboje pochodzili ze Śląska, więc mogli rozmawiać w gwarze, ale tematów także im nie brakowało - czy to o sporcie czy religii. Straszył go rysując na kartce szubienicę i mówiąc "Będziesz wisiał". Nawet poddano Joachima badaniom wariografem, które przeprowadził profesor Jan Widacki, wykazały one, że Knychała reaguje jak sprawca. W końcu Joachim przyznał się do zabójstwa swojej szwagierki - potwierdził, że wystraszył się wyjawienia prawdy o swojej niewierności. Po tym przyznaniu Roman Hula zapytał (a raczej stwierdził): Achim, ale dziewczynki to też twoja sprawa". Wtedy stała się rzecz niesłychana, Joachim wstał podając milicjantowi rękę i ze łzami w oczach powiedział: Panie poruczniku, dziękuję. To zdanie ma głębszy sens, Joachim zawsze twierdził, że w każdym człowieku znajduje się dobro i zło - u niego zwyciężył ten zły Joachim, a porucznik Hula pomógł mu to zło zwalczyć. 

   Jak to zwykle bywa w przypadku seryjnych morderców Joachim Knychała miał dobrą opinię wśród swoich sąsiadów, mówili, że zawsze był pomocny. Nie zdawali sobie, jednak sprawy z tego, że kiedy nachodziła go "potrzeba" to stawał się prawdziwą bestią w ludzkiej skórze. Przyjemnością dla niego było znęcanie się nad ofiarą, a kiedy ta traciła przytomność to wtedy przystępował do realizacji swoich lubieżnych fantazji. Z czasem zaczął się przyznawać do popełnienia innych zabójstw i napaści. Otwarcie opowiadał o tym jak atakował swoje ofiary, ale kiedy milicjanci chcieli usłyszeć od niego szczegóły tej seksualnej części morderstw nagle milkł i nie chciał mówić, zapadała głucha cisza. W czasie przesłuchań był twardzielem, a krzyki nie robiły na nim wrażenia. 

   Chciał do wszystkiego przyznać się swojej żonie - twierdził, że woli jej powiedzieć osobiści niż jakby miała dowiedzieć się o tym z mediów. Zgodzono się na to pod warunkiem, że spotkanie będzie nagrywane. Nie można tego nawet nazwać rozmową, bardziej przypominało to przesłuchanie męża przez żonę. Halina nie mogła uwierzyć jak jej mąż dopuszczał się tak okrutnych czynów, w tym zabójstwa dziecka, bo przecież sami mieli dzieci. Mówiła, że w domu zachowywał się normalnie, w ogóle nie dało się po nim poznać, że coś jest nie tak. 

   Joachimowi udało się udowodnić 5 zabójstw oraz 7 usiłowań na tle seksualnym. Chociaż Roman Hula twierdzi, że usiłowań mogło być więcej. A także ma swoje podejrzenia, że Knychała może mieć na swoim koncie jeszcze jedną ofiarę. Jeden człowiek przyłapał parę uprawiającą seks na klatce schodowej - tak przynajmniej wtedy myślał. W tym momencie ta kobieta mogła już nie żyć. Według Romana Huli na 90% był to Joachim Knychała, jednak nigdy nie udało mu się tego udowodnić i sprawa pozostaje nierozwiązana. Jeśli ta teoria okazałaby się prawdziwa okazuje się, że oprócz zabójcą z pobudek seksualnych, Knychała był także nekrofilem. 

   Za wszystkie te zarzuty Joachim Knychała został skazany na łączną karę śmierci. Wyrok wykonano 21 maja 1985 roku w Krakowie w więzieniu przy ulicy Montelupich 7. Został pochowany na Cmentarzu Prądnik Czerwony. 

   W ówczesnej prasie pojawiło się bardzo mało artykułów odnośnie Joachima Knychały. Nawet nie relacjonowano jego procesu. Pojawiły się jedynie krótkie notatki o rozpoczęciu procesu, skazaniu i wykonaniu wyroku. 

    To by było na tyle jeśli chodzi o postać jednego z seryjnych śląskich morderców. Nie opisałam tutaj wszystkich jego morderstw, ale jeśli jesteście ciekawi dowiedzieć się o Knychale więcej mogę polecić Wam dwie książki, które z resztą posłużyły mi jako źródła do stworzenia tego posta: Przemysław Semczuk "Kryptonim Frankenstein" oraz Roman Hula "Glina". Mam nadzieję, że przytoczona historia okazała się dla Was ciekawa. Będę wdzięczna za wszelkiego rodzaju komentarze łącznie te z konstruktywną krytyką, ponieważ chciałabym dostarczać Wam materiały o jak najwyższym poziomie jakości. Możecie także odzywać się do mnie w prywatnych wiadomościach na ig z propozycjami o kim lub o czym chcielibyście tu przeczytać :)

 

Joachim Knychała - Wikipedia
Joachim Knychała, źródło: Wikipedia

Nie zabijałem much, ale ludzi" - Geekweek w INTERIA.PL
Fragment artykułu z dziennika "Trybuna Robotnicza", źródło: Geekweek - Interia

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zdzisław Marchwicki "Wampir z Zagłębia" - potwór czy ofiara?

   Drodzy czytelnicy, dzisiaj przychodzę do Was z opisem kolejnej sylwetki seryjnego mordercy. Chyba każda osoba zainteresowana, choć w najm...